piątek, 26 grudnia 2014

Prolog

-Ha ha ha ,myślałeś ,że uda ci się uciec?.Stąd nie ma żadnego wyjścia ,jedyne co 
cię tu czeka to niechybna śmierć i to w najlepszym wypadku.
-Nie... nie poddam się tak łatwo ,musi być jakiś sposób.
-Chłopcze wielu już próbowało ,nie pamiętasz co ci zrobili ostatnim razem?Czy złamana ręka i krwotok wewnętrzny niczego cię nie nauczyły.
-Odwal się,ja przynajmniej mam odwagę próbować i tak nie mam nic do stracenia!-krzyknął chłopak siadając w kącie celi.
-Odwaga HA! nie jednego już zgubiła,kiedyś byłem taki jak ty, tak samo zdeterminowany i stanowczy jednak po 3 latach spędzonych w tym zasranym więzieniu,po licznych torturach zrozumiałem ,że już nie mam szans na lepsze życie.-spokojnym głosem powiedział starzec sięgając po kawałek czarnego chleba leżącego na skraju maty.

Milczenie obojgu przerwał dźwięk otwieranych metalowych drzwi.Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki łysy mężczyzna ubrany w brązowy uniform z potarganymi rękawami.


-Wstawać ! nowy dom na was czeka -krzyknął z pogardą w głosie-Wreszcie zostaliście sprzedani skurwysyny,chociaż myślałem ,że dostaniemy większą sumkę za byłego burmistrza.


Więźniowie w pośpiechu wyszli z celi udając się po drewnianych schodach na zewnętrzny plac.


-Pakować ich do furgonetki i zwiążcie im ręce aby żaden śmieć nawet nie drgnął-stanowczym głosem wydał polecenie brodaty mężczyzna mający na oko 40 lat.


-Ty! -wskazał palcem na blond-włosego chłopaka -zatańcz dla mnie

-Spierdalaj!-wykrzyczał chłopak -nie mam zamiaru się przed tobą poniżać
-Zaraz się przekonamy -powiedział wyciągając metalowy pręt ,którym po chwili uderzył związanego chłopaka w żebra-I co jak ci się podoba !!!-krzyczał coraz mocniej bijąc chłopaka ,który już zakrwawiony leżał na ziemi.

Po około 5 minutach masakrowania młodzieńca rzucił go nieprzytomnego do środka samochodu.


-Ruszajcie się za 2 godziny macie przekazać ich kupcowi ,upewnijcie się że dostaniecie dokładną sumę inaczej nici z transakcji.-powiedział wycierając zakrwawiony mundur.


-Eh młody,wstawaj już ,chyba że chcesz od razu dostać kulkę w łeb od jednego z nich

-Ałł ! wszystko mnie boli,dlaczego kurwa musiało mnie to wszystko spotkać ,czemu szczęście postanowiło właśnie mnie ominąć-syknął oniemiałym głosem chłopak
-Przestań marudzić,lepiej zobacz na zewnątrz,coraz więcej tych jebanych mutantów,wszystko przez rząd to ich wina gdyby nie zaczęli bawić się w Boga nigdy by do tego wszystkiego nie doszło.

-Uważaj!!!!


Nagły wstrząs spowodował ,że kierowca stracił panowanie nad samochodem i z całą prędkością uderzył w słup wysokiego napięcia.


-Co to było krzyknął niebieskooki ,który z trudem podniósł się z ziemi,po chwili poczuł że z rany na czole zaczyna sączyć się bordowa ciesz.

-Smith to nasza szansa uciekajmy -powiedział obracając się w stronę współwięźnia -Smith..Smith!!
nie rób mi tego ,otwórz oczy to nie jest śmieszne -z przerażeniem zbliżył się do starca,jego oczy momentalnie się rozszerzyły ,klatka mężczyzny była przebita  grubym drutem wystającym z metalowego schowka.
-Chłopak chwilę później wyskoczył na drogę ,najszybciej jak mógł zaczął biec w stronę pobliskich budynków.Ze strachem zaczął rozglądać się na boki ,z każdej strony zaczęli pojawiać się zainfekowani ,którzy zostali przyciągnięci dźwiękiem rozbijającego się samochodu.

Po około 5 minutach dotarł do niewielkiego domu,ogrodzonego w koło żywopłotem,ostrożnie otworzył drzwi,sprawdzając czy przypadkiem jeden z chorych nie znajduje się w środku.Robiąc małe i ciche kroki rozglądnął się po całym budynku ,na szczęście był on jednopiętrowy więc uporał się z tym dość szybko.Chwile później zaryglował on drzwi niedużą,jednak dość ciężką ,drewnianą szafą.


Wyczerpany blondyn upadł na podłogę,całe ciało go bolało z licznych ran płynęła czerwona ciesz,mimo tego na twarzy chłopaka pojawił się pierwszy od wielu miesięcy delikatny uśmiech


-Nareszcie się udało...



                               ---
-Mamo ,gdzie jesteś?
-W kuchni,chodź pomożesz rozłożyć naczynia.

Po chwili do pomieszczenia weszła różowo-włosa dziewczyna.

-Mhmm dzisiaj też będziemy jeść owsiankę
-Młoda panno nie narzekaj ,czy ty w ogóle wiesz co musieliśmy zrobić aby dostać przynajmniej to?Kosztowało nas to wszystkie pamiątki po babci oraz mój zabytkowy fortepian.-powiedziała z wyrzutami sumienia kobieta.
-Dobrze,rozumiem nie musisz ciągle tego powtarzać.

Nie sprzeczajcie się znowu,czy nie rozumiecie w jakiej jesteśmy sytuacji?Coraz mniej osób zostaje na naszym osiedlu ,wszyscy próbują dostać się do Nowego Yorku ,podobno otworzyli tam azyl dla ocalałych-powiedział szczupły mężczyzna siadając przy stole.

-Może my też powinniśmy tam pojechać,zauważ że z dnia na dzień coraz większe grupy podchodzą pod barykadę,nie wiadomo jak długo jeszcze wytrzyma.-stanowczo powiedziała nastolatka.
-Nie bądź głupia,lepiej siedzieć tu gdzie teraz,chyba nie chcesz opuścić domu w którym nasza rodzina mieszka od pokoleń.-zdenerwowanym głosem powiedziała starsza kobieta
-Ja myślę realnie ! Nie mam zamiaru siedzieć w miejscu i czekać jak śmierć po nas przyjdzie.
-Nie unoś się gówniaro,ty nie masz tutaj nic do gadania,gdyby twoja siostra nadal żyła nasze życie byłoby lepsze ona zawsze mnie rozumiała.
-Jak mogłaś...wiem że to ją zawsze bardziej kochałaś ale ona nie żyję,rozumiesz!-zdenerwowana dziewczyna pobiegła na górne piętro trzaskając za sobą drzwi do swojego pokoju.

-Dlaczego ona wciąż to robi,czy tak trudno jest to zaakceptować?-zielonooka usiadła pod ścianą przyciągając kolana pod brodę zaczęła płakać
-Ja też potrzebuję miłości,czy proszę o tak dużo?Może lepiej to wszystko zakończyć,przynajmniej nie będę musiała już więcej cierpieć.

Dziewczyna uniosła w ręce metalową żyletkę,leżącą na pobliskiej szafeczce,drżącą dłonią zrobiła delikatne nacięcie na nadgarstku na którym po chwili zaczęły pojawiać się pierwsze bąbelki z krwią ,która zaczęła wolno spływać wzdłuż ręki.

-Jestem żałosna nawet nie potrafię się zabić...

Po mieszkaniu rozniosło się energiczne pukanie w drzwi.

-Pomóżcie nam ! otwórzcie drzwi jest z nami dziecko,proszę! 

-Kochanie nie otwieraj,nie mamy wystarczająco jedzenia aby żywić jeszcze innych
-Jak możesz?czy nie martwi cię co się może z nimi stać?

Mężczyzna szybkim krokiem podbieg do drzwi ,otwierając je na oścież.
-Wchodźcie szy... -nie dokończył gdyż został momentalnie uderzony w głowę bejsbolowym kijem

Do pomieszczenia weszło trzech umięśnionych mężczyzn z broniami w rękach

-Ha ha nie nauczono was aby najpierw sprawdzać kogo wpuszczacie do domu?- wyrechotał jeden z napastników.
-Oddajcie całe jedzenie jakie macie a nic poważnego wam się nie stanie
-Nic wam nie oddamy,zbyt dużo musieliśmy poświęcić aby je zdobyć-wykrzyczała kobieta

Mężczyzna momentalnie podbieg do brązowowłosej i z całej siły wymierzył jej cios w policzek,co spowodowało jej upadek na podłogę

-I co,nadal będziesz taka odważna ?-zapytał kucając nad oniemiałą kobietą

-Tato co się dzieje -do kuchni wbiegła różowo-włosa dziewczyna
-Proszę,proszę a więc jest ktoś jeszcze,panowie dzisiaj mamy szczęście zabawimy się z młodym ciałem.

Dziewczyna lekko cofnęła się do tyłu ,jej ciało zaczynało drgać z przerażenia,wszystko działo się zbyt szybko momentalnie została otoczona przez dwóch wysokich młodzieńców na oko w jej wieku.

-Zostawcie mnie,pro...-nie dokończyła gdyż jej usta zostały zamknięte przez pocałunek jednego z napastników

-Chłopcy zabrać ja ,zaraz się zabawimy

Zrozpaczona dziewczyna została zaciągnięta za włosy do salonu,jeden z mężczyzn zaczął zdejmować z niej bluzę,do jej oczów napłynęły na nowo łzy.

-Zostawcie ją ! -do pomieszczenia wbiegł jej ojciec rzucając się na wrogów,którzy zostali zaskoczeni nagłym atakiem

-Uciekaj,szybko ,nie dam rady ich długo powstrzymać -krzyczał mężczyzna 

Przerażona dziewczyna wybiegła z domu kierując się w stronę wąskiej uliczki,nie myślała o niczym,chciała po prostu oddalić się stąd najdalej jak mogła,po chwili usłyszała dwa strzały jej serce momentalnie zamarło,wiedziała że właśnie utraciła najbliższe sobie osoby.

                              ---
-Panienko musimy się pośpieszyć helikopter za chwilę startuje,nie muszę chyba przypominać że panienki rodzice już od dwóch godzin na panienkę czekają.

-Tak wiem,dziękuję za troskę ,jestem już gotowa

Młoda dziewczyna wraz ze swoim lokalem kierowała się w stronę śmigłowca,który znajdował się na lądowisku przed rezydencją.

-Proszę na siebie uważać i nie martwić się ci ludzie bezpiecznie panienkę dostarczą do rodziców.
-Sebastianie ,nie lecisz z nami?-zapytała granato-włosa dziewczyna.
-Przykro mi jednak,tylko nieliczni dostają miejsce w azylu ,ja nie zaliczam się do tych ludzi.Jestem jednak wdzięczny panienki ojcu ,gdyż wiem że jako generał stara się pomóc także osobą niezamożnym tworząc dla nich tymczasowe obiekty ochronne.

-Musimy już startować,za niedługo strefa powietrzna będzie zamknięta

-Żegnaj panienko,cieszę się że wyrosłaś na tak wspaniałą damę
-Mam nadzieję ,że uda nam się jeszcze kiedyś spotkać ,ta apokalipsa nie będzie trwała wiecznie,w końcu odnajdą szczepionkę i uleczą wszystkich.-powiedziała dziewczyna ,machając na pożegnania swojemu opiekunowi.

-Przykro mi,ale nic nie wiesz o tym świecie,nie poznałaś jeszcze jak bardzo parszywym miejscem się on stał...szczepionka HA! nic takiego nie istnieje...nie ma żadnych obiektów ochronnych,wszyscy jesteśmy zdani na śmierć-powiedział spoglądając w zanikający już na niebie kształt helikoptera.Po chwili wyciągnął z przypiętej przy boku kabury mały,poręczny pistolet i z determinacją w oczach nacisnął spust pozbawiając się tym samym swojego życia

Mayday! Mayday ! Tu lot nr.234 proszę o pomoc jeden z silników zaczyna szwankować,pomóżcie nam lot jest zagrożony ,musimy awaryjnie lądować.

-Uważaj! Uważaj! jeden z nich skacze z budynku.

Nagły huk dobył się z dachu helikoptera,śmigło zostało zatrzymane przez zwłoki jednego z mutantów.Śmigłowiec zaczął z przerażającą prędkością spadać w stronę rzeki.

-Panienko trzymaj się !-do uszów dziewczynki dobiegł głos jednego z pilotów.

Nagle wszystko umilkło,woda zaczynała napływać do środka ,ciśnienie stawało się coraz większe.Szarooka utrzymując resztki powietrza zaczęła wypływać w górę przez rozbitą szybę.

Szybciej ,szybciej tak niewiele brakuje-w głowie panował jej mętlik,strach przed śmiercią paraliżował ją ,jednak ona chciała przeżyć,musiała.

Po chwili wynurzyła się ,dysząc opadła na brzeg rzeki ,leżała tak 5,10,15 minut gdy odzyskała świadomość jej mózg zaczął na nowo pracować,po chwili chciała wstać jednak natychmiastowo upadła ,ból w nodze był niewyobrażalny,dla dziewczyny która całe życie spędziła w luksusach.

Jej oczy zaczęły się powoli rozszerzać ,zauważyła że w jej stronę zbliża się jeden z mutantów,to był pierwszy raz gdy widziała jednego z nich.Nienaturalne proporcję ciała ,gnijąca skóra i czerwone oczy sprawiały ,że przerażenie stawało się coraz większe,z jej gardła zaczął roznosić się błagalny krzyk.Czołgając się po ziemi zaczęła kierować się w przeciwną stronę.

-Co robić ,co robić?Nie zdążę nigdzie się ukryć...umrę,on mnie pożre-dziewczyna panicznie rozglądała się w poszukiwaniu jakiekolwiek kryjówki,bezpiecznego miejsca.Nagle dostrzegła niewielki kanał w którym mogłaby się zmieścić.Z całych sił zaczęła przyśpieszać,nieumarły znajdował się już niecałe 100 metrów od niej.

Dotarła,udało jej się ,weszła najdalej jak mogła,natomiast wejście zablokowała metalową kratą ,która znalazła leżącą w pobliżu wejścia.

-Żyję,ja żyję -dziewczyna z niedowierzaniem zaczęła powtarzać te słowa w kółko 

Po chwili usłyszała z głębi tunel przerażający wrzask,przypominający ryk zwierzęcia,momentalnie cała radość opuściła ją ,wiedziała że unikając pożarcia przez nieumarłego trafiła na coś znacznie gorszego.Do jej oczów napłynęły łzy.

-Ratunku,ktokolwiek,proszę-powiedziała drżącym głosem ,opierając się o ścianę tunelu.

                        /\/\/ /\/\/

Witam,z tą właśnie notką zaczynamy całą naszą przygodę.Mam nadzieję ,że chociaż trochę wam się to spodoba.Notki będą pojawiać się chronologicznie co 5/6/7 dni w zależności od weny  na razie mam kilka pomysłów w jakim kierunku będę rozwijał to opowiadanie.Zachęcam do komentowania,wam nie zajmie to dużo a dla mnie będą one informacją co powinienem zmienić lub co chcielibyście ujrzeć w mojej historii. 

                         Koniec transmisji od reportera














-






4 komentarze:

  1. Witam Cię serdecznie w kręgu pisarzy o tematyce ' Naruto '. Pierwszy raz spotykam chłopaka, który pisze bloga dlatego jestem tak podekscytowana. Także tym, iż wstawiam tu pierwsza komentarz.
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie, jednak ja trochę inaczej rozegrała bym Prolog. Opisałbym jeden dzień w celi(?) Naruto i Starca, a w pierwszym rozdziale opisała ucieczkę. Robisz trochę literówek, ale to każdemu się zdarza więc, ja czytam swój rozdział przed dodaniem go.
    Pomysł jest chm... Inny co mi się bardzo podoba i dodaję cię do Autorów czytanych!
    Czekam na pierwszy rozdział ze zniecierpliwieniem!
    PS. Zapraszam do siebie:
    http://tajemnica-ksiezyca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, całkiem nieźle się zapowiada. Lubię takie klimaty; to ten gatunek przy którym można dostać dreszczy! Trochę denerwuje mnie czcionka przez co musiałam mrużyć oczy i trochę ponarzekać ale przeczytałam wszystko. W sumie muszę przyznać, że chętnie będę tutaj wpadać i śledzić losy bohaterów.
    A inną drogą: chciałabym Cię nominować do Liebster Advard! :)
    Więcej informacji na: http://czasniedzialananaszakorzysc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chciałbym zbytnio zdradzać fabuły ale taki wątek w pewnym momencie się ukaże.

    OdpowiedzUsuń