środa, 18 lutego 2015

rozdział siódmy -fortuna

Aromatyczny zapach smażonego mięsa rozchodził się w powietrzu,delikatne podmuchy wiatru raz po raz unosiły resztki pozostałych na drzewie  ciemno brązowych liści.Jasne światła reflektorów oświetlały sporych rozmiarów drewniane molo znajdujące się u brzegu krystalicznego oceanu ,którego powierzchnia w blasku górującego księżyca mieniła się rozmaitymi kolorami.Mimo ,że był to ostatni dzień listopada a zima zbliżała się wielkimi krokami to nadal bez problemu można było cieszyć się ładną i ciepłą pogodą.Dźwięki muzyki mieszające się z odgłosami rozmów oraz śmiechów wypełniały całą najbliższą okolice.Przez wielu tak bardzo oczekiwany festyn zbliżał się właśnie ku końcowi.Na niewysokim betonowym murku siedział mały blond-włosy chłopiec trzymając w ręku duży kawałek smakowicie wyglądającego jabłka w karmelu.Oczy chłopca skierowane były w gwiaździste niebo na którym migotały różnego koloru fajerwerki.

-Mamusiu kiedy przyjdzie tata?

-Wiem ,że trochę się spóźnia jednak za chwilę powinien już przyjść -odpowiedziała kobieta o niezwykłych czerwonych włosach.

Na twarzy chłopca pojawił się delikatny grymas.Problemy w pracy sprawiały ,że mężczyzna często wracał późno do domu i nie miał zbyt dużo czasu na przebywanie z synem.Niebieskooki poczuł na ramionach ciepły dotyk. Odwracając się ujrzał promienny uśmiech swojego taty.

-Wszystkiego najlepszego -powiedział wysoki blondyn podając chłopakowi ładnie zapakowaną paczkę z zieloną kokardką na górze.

-Pamiętałeś,dziękuje -odpowiedział szybko się do niego przytulając.

W środku opakowania w którego otwarcie blondynek włożył sporo energii i entuzjazmu znajdowała się przeźroczysta szklana kula z pomarańczowym liskiem na którego głowie wisiała biała czapeczka.

-Jest piękna ,tylko jej brakowało mi do kolekcji.

-Podziękuj mamie to ona postarała się sprowadzić ją zza granicy.

-Synku to nic wielkiego ,cieszę się że ci się podoba -powiedziała brązowooka głaszcząc chłopca po jego bujnej,niesfornej czuprynie.

-Nie czas na rozczulanie,mamy jeszcze jeden prezent ale musimy razem po niego pójść.

Małżeństwo kierowało się powoli w stronę parku,spoglądając co jakiś czas na swojego synka ,który radośnie biegał łapiąc spadające z drzew liście.

-Powoli ,uważaj pod nogi -rzekła czerwonowłosa starając się przybrać poważny ton głosu.

-Nie martw się Kushino ,on jest tak samo wysportowany jak tatuś i nic mu się nie stanie -odpowiedział dumnie mężczyzna napinając zabawnie swoje mięśnie.

-Tak,tak prawdziwy atleta -powiedziała ,powstrzymując z całych sił śmiech by po chwili namiętnie pocałować blondyna w usta.

-Kocham cię

-Ja ciebie też -rzekła składając kolejnego całusa na jego ustach.

-Tatusiu, daleko jeszcze? - zapytał niebieskooki podbiegając do rodziców.

-Tak właściwie to już jesteśmy.Widzisz tamten budynek na plaży?Wraz z mamą chcieliśmy pokazać ci nasz nowy dom do którego za niedługo się przeprowadzimy.

-Jest ogromny

-Wiem , powiem ci jeszcze w tajemnicy ,że jest w nim nawet basen.

-Super!!!-krzyknął obejmując rodziców w pasie.

Światło pobliskich lamp oświetlało betonową ścieżkę. Blond-włosy chłopiec trzymając za rękę swoją mamę szedł w stronę mieszkania swoich dziadków ,których mieli odwiedzić tuż po zakończeniu karnawału.

-Nie ruszaj się!-donośny,gruby głos dobiegł do uszów chłopaka.Niebieskooki zauważył przed sobą starszego  siwowłosego mężczyznę który trzymał skierowany w ich stronę pistolet.

-Oddawać pieniądze!!!

-Spokojnie,nie chcemy problemów-odpowiedział Minato ,powoli wyciągając portfel z kieszeni,który po chwili rzucił w stronę mężczyzny.

-Ty ,dawaj naszyjnik -krzyknął spoglądając na czerwonowłosa.

Kobieta drżącymi rękami zaczęła odpinać naszyjnik ,jednak zapięcie zablokowało się i nie chciało puścić.

-Dawaj to!!!-wrzasnął mężczyzna łapiąc za szyję brązowooką chcąc zerwać wisiorek.

-Zostaw ją -niebieskooki rzucił się na mężczyznę odpychając go w bok.

Naruto przerażonym wzrokiem spoglądał zza pleców matki jak jego ojciec siłuje się ze starcem próbując wyrwać mu pistolet z dłoni.Nagły ,ostry huk dotarł do uszów chłopca.Zapach dymu wydobywający się z pistoletu uniósł się w górę pozostawiając po sobie charakterystyczny zapach.Oczy chłopca momentalnie rozszerzyły się widząc bezwładnie opadające ciało swojego taty na ziemie.

-Minato!!! -Kushina ze łzami w oczach podbiegła do leżącego w kałuży krwi męża.

-To twoja wina suko ,nikt nie musiał umierać  -powiedział zdenerwowany starzec łapiąc brązowooką za włosy.

Siwowłosy kopnął kobietę w brzuch ,która pod siłą ciosu uderzyła w stojącą nieopodal drewnianą ławkę.

-Mogliśmy wszyscy tego uniknąć a tak to będę musiał również załatwić ciebie i twojego bachora.

-Naruto ,uciekaj!!! -krzyknęła łapiąc starca za nogi

Oszołomiony chłopiec zaczął biegnąć w stronę pobliskiego lasku.Mijając kolejne drzewa słyszał krzyk swojej matki ,wrzask zrozpaczonej kobiety.Nagle wszystko ucichło,nie słyszał nic był tylko on i otaczająca go ciemność.Czas płynął,minuty mijały ,chłopiec po woli zaczął iść w stronę miejsca w którym ostatni raz widział swoich rodziców.

Krew,bordowa ciesz pokrywała cały chodnik.Nieruchome ciała dwójki osób leżały na środku drogi.

-Mamo

-Tato

Roztrzęsiony chłopiec klęczał spoglądając na martwe ciała rodziców.W jego oczach z łatwością można było dostrzec strach i przerażanie a także najgorsze ze wszystkich uczuć -rozpacz.

-Mamusiu obudź się ,proszę -zaczął desperacko szeptać blondyn potrząsając lekko ciało kobiety.

Ręce chłopca pokrywała szkarłatna ,ciepła substancja.Po policzkach chłopca spływały kolejne łzy pełne smutku i goryczy.Drobne krople deszczu zaczęły spadać z zachmurzonego nieba zagłuszając bezsilny krzyk chłopca ,który chwilę później pod wpływem wszystkich emocji upadł na ziemie ,tracąc przytomność.Szczęśliwy dzień jego szóstych urodzin w jednej chwili zamienił się w koszmar ,który miał towarzyszyć mu przez całe jego życie.

-Naruto,obudź się -granato-włosa lekko potrząsała leżącego na kanapie blondyna.

-Mamo,ma...-chłopak otworzył oczy spoglądając niepewnie przed siebie.Całe jego ciało drżało a po twarzy spływały zimne krople potu.

-Już dobrze,spokojnie -szeptała dziewczyna patrząc w jego niebieskie tęczówki.

-Śniła ci się coś złego,czy chcesz o tym porozm...

-Czekaj,nikt cię o to nie prosi.To tylko sen,nic więcej -powiedział ostro  ocierając spoconą twarz dłonią.

Szarooka lekko odsunęła się słysząc ton głosu blondyna,jednak wciąż spoglądała na jego bladą twarz.

-Czy mamy coś do jedzenia? -szepnęła nieśmiało.

-Jedzenia?,oczywiście całą górę -powiedział z sarkazmem.

-Przepraszam ,jestem po prostu głodna,nie miałam już od kilku dni żadnego jedzenia w ustach.

-Nie ty jedna -rzeknął siadając na pobliskie krzesło.Jego wzrok powędrował na granato-włosą ,która stała z lekko opuszczoną głową.

-Ehh,może uda mi się coś znaleźć w pobliskich mieszkaniach.

-Pomogę ci ,na pewno razem coś uda nam się znaleźć -odpowiedziała ,unosząc delikatnie kąciki ust w górę.

Chłopak otworzył powoli drzwi sprawdzając czy w okolicy nie znajdują się jacyś zarażeni.Piętro na którym się znajdowali na szczęście było puste a blokada ,którą ustawił poprzedniej nocy przed zejściem prowadzącym na klatkę schodową była nadal nietknięta.Swobodnym krokiem zaczął rozglądać się po pobliskich mieszkaniach ,większość z nich tak jak można się było łatwo spodziewać była już dawno pozbawiona wszystkich cennych rzeczy.Przeszukując jedne z pomieszczeń zauważył postawione na stoliku nocnym zdjęcie przedstawiające małego,uśmiechniętego chłopca w towarzystwie rodziców.Znajome uczucie smutku po raz kolejny zaczynało go wypełniać,ostatnio coraz częściej zdarzało mu się myśleć o rodzinie.Nie wiedział dlaczego tak się dzieje ,może to właśnie towarzystwo dziewczyny albo raczej sama bliskość innej osoby była tego przyczyną.

-Mam,znalazłam -do uszów chłopaka dotarło radosne wołanie z sąsiedniego pokoju.

-Mówiłam,że się uda- powiedziała wystawiając przed siebie opakowanie w którym znajdowało się kilka połamanych krakersów.

-Czy ty na prawdę myślisz ,że najemy się taką ilością -oznajmił kręcąc ze zwątpieniem głową.

-Lepsze to niż nic -odrzekła siadając na podłodze by po chwili zacząć gryźć pierwszy kawałek.

-Wcześniej nie chciałem o to pytać ale co teraz zrobisz?

-Zjem krakersy?

-Kobieto,nie o to pytam.Masz jakiś plan ,chcesz się gdzieś dostać...cokolwiek? -zapytał lekko zmieszany kucając obok dziewczyny.

Szarooka nieobecnym wzrokiem spoglądała na rozbite okno,rozmyślając nad zadanym jej pytaniem.

-Wrócę do rodziców -odpowiedziała beznamiętnie

-A coś konkretniej ,wiesz w ogóle gdzie oni są?

-Waszyngton,tam stacjonuje oddział mojego taty.

-Odział?Twój ojciec jest wojskowym.

-Tak, zarządza centralnym okręgiem.

-Myślę ,że zdajesz sobie sprawę ile kilometrów dzieli nas od Waszyngtonu?-zapytał sięgając po kolejnego krakersa.

-Wiem,nie jestem głupia.Jakoś się tam dostaniemy.

-My?Nikt nie powiedział ,że się tam z tobą wybiorę.

Delikatny uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny.Bawiąc się pasemkiem włosów spojrzała na chłopaka.

-Ty też chcesz wrócić do rodziny?.Dlatego nie chcesz mi pomóc?-zapytała szeptem

-Rodziny?Nikogo takiego nie mam,z resztą już od dawna jej nie potrzebuję. -odpowiedział łamiącym się głosem.

-Przepraszam.

Głucha cisza ,która nastąpiła pomiędzy nastolatkami raz po raz była przerywana przez rytmiczne stukanie gałęzi drzewa o powierzchnie okna.

-Pomogę ci jednak pod jednym warunkiem ,nie przepraszaj mnie więcej .Nawet nie wiesz jak bardzo na to nie zasługuję. -rzekł kierując się w stronę wyjścia.

Nagle do uszów nastolatków dobiegły odgłosy rozmów dochodzące z klatki schodowej.

-Ktoś też tu jest ,może mają jedzenie-powiedziała granato-włosa energicznie kierując się w stronę schodów.

-Zaczekaj,najpierw musimy to sprawdzić -szepnął chłopak spoglądając w miejsce z którego dochodziły głosy.

Dwójka uzbrojonych mężczyzn zapierając się o barierki próbowała przesunąć blokującą przejście szafę.Nagle niebieskooki dostrzegł twarz tak dobrze mu znaną.Wszystkie wspomnienia na nowo zaczęły powracać.Codzienne tortury,pobicia,głodzenie i przetrzymywanie w ciasnych celach.To był on -zarządca więzienia ,osoba której miał nadzieję już nigdy w życiu nie spotkać.

-Nie,nie,nie to nie może być prawda -zaczął powtarzać roztrzęsiony chłopak.

-Naruto,co się dzieję ,kim oni są?-zapytała zmartwiona zachowaniem chłopaka szarooka.

-Musimy stąd uciekać- powiedział głęboko wciągając powietrze by po chwili złapać dziewczynę za rękę.

Szybkim krokiem skierował się w stronę awaryjnego zejścia ,które znajdowało się tuż obok zniszczonego szybu windowego.Ulica na którą zeszli była z pozoru bezpieczna ,jedynie kilka zainfekowanych leżało  koło przeciwnego budynku.

-Wytłumaczysz mi co się dzieję-zapytała zatrzymując się w miejscu.

-Ci ludzie,oni są niebezpieczni. -odpowiedział mocniej pociągając dziewczynę w stronę wąskiego przejścia.

Nagłe uderzenie w bok powaliło chłopaka na ziemię.

-Nie  ruszać się!-krzyknął niski  brunet mierząc w ich stronę karabinem.

-Ha ha ha kogo udało nam się złapać.Nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłem- powiedział wysoki łysy mężczyzna uderzając w brzuch blondyna.

-Też miło cię widzieć John,na prawdę mnie zaskoczyłeś. Myślałem ,że taki skurwysyn jak ty już dawno zdechł -rzekł niebieskooki spluwając krwią.

-Niestety zasmucę cię ale czuję się znakomicie.Twoja ucieczka dała mi wiele do myślenia i wiesz co?Specjalnie z myślą o tobie przygotowałem kilka nowych zabawek ,na pewno ci się spodobają.

-Z chęcią przypomnę ci co to prawdziwy ból -szepnął łapiąc chłopaka za włosy.

-Zostaw go -do uszów staruszka dotarł przerażony głos granato-włosej.

-Gratuluję znalazłeś sobie dość ładną kurwę.

-Dziewczynko ustalmy coś sobie,nie masz prawa mówić bez pozwolenia!!!-krzyknął uderzając dziewczynę w twarz.

-Zostaw ją ,to przecież o mnie ci chodzi.

-Punkt dla ciebie za spostrzegawczość ,jednak mam dość silne przeczucie ,że sprawię ci więcej bólu zabawiając się również z nią.-powiedział przejeżdżając po bladym policzku dziewczyny.

-Zabrać ich do bazy,czeka nas dzisiaj zabawna noc.

                                                         /\/\/\/\/\

-Kapitan Itachi Uchiha melduje się na rozkaz-pewnym głosem powiedział czarnowłosy salutując stojącemu przed nim mężczyźnie.

-Chłopczę gratuluję ,masz świetną okazję sprawdzić się jako dowódca.Powiem krótko nie jest zbyt dobrze.Pewnie jak większość słyszałeś o tym nowo powstałym ruchu wyzwolenia.Według mnie to zwykli terroryści nic więcej.Dzisiaj rano otrzymałem wiadomość od naszych informatorów znajdujących się na południu miasta. Szykuje się duży przekaz broni palnej na granicy.Jak pewnie się domyślasz nie może on dojść do skutku.Aktualnie większość jednostek jest wysłana z misją oczyszczenia pozostałych dzielnic,dlatego nie mam innego wyjścia jak zlecić tą akcję twojej drużynie.

-Oczywiście,rozumiem.

-Porażka nie wchodzi w rachubę.Mamy zbyt wiele innych problemów,to jeszcze nie pora ale kiedyś przyjdzie moment w którym cała ta ich śmieszna rebelia zostanie doszczętnie zlikwidowana.

-Zapewniam ,że zrobię wszystko co w mojej mocy.

-Dobrze,możecie odmaszerować.

-Tak jest -odpowiedział krótko zamykając za sobą drewniane drzwi z napisem Hiashi Hyuga.

-Za jakie grzechy muszę użerać się z coraz to gorszymi ,nadętymi dowódcami -szeptał lekko zdenerwowany czarnooki kierując się w stroną przyznanego mu na własność baraku.

-Kakashi mam dla ciebie zadanie.

-O co chodzi?

-Dostaliśmy ważną misję i będą potrzebni mi wyszkoleni ludzie.Masz za zadanie zebrać około piętnastu osób.Mają to być porządni,młodzi żołnierze nie jakieś stare dziadki ,potykające się o własne kule.Każdemu z nich masz zapewnić wyposażenie i wdrążyć w plan ,który otrzymasz w sekcji informacyjnej.

-Tak jest -odpowiedział krótko wychodząc na plac.

-Ino

-Tak kapitanku?

-Nie chciałbym się powtarzać ale jestem twoim dowódcą!- rzekł głośno.

-Pójdziesz do działu kartograficznego i załatwisz dla mnie szczegółowe plany miasta.

-Tak,tak-powiedziała spoglądając na swoje paznokcie.

-Nie przeszkadzaj sobie ,wcale od tej misji nie zależą nasze przyszłe losy -powiedział wyraźnie zdenerwowany czarnowłosy.-Jazda po te mapy i to już!

-Nie musisz się tak denerwować kapitanku -odpowiedziała z uśmiechem udając się do wskazanego budynku.

-Boże lubisz się nade mną znęcań,prawda?

-Yen ty chyba na prawdę sprowadziłaś na mnie jakąś klątwę,-szepnął upijając łyk  zimnej whisky.

                                                         /\/\/\/\/\

Witam mam nadzieję, że rozdział się spodobał.Mam kilka wyjaśnień a może właściwie jedno.Chodzi o drugie opowiadanie ,którego prolog powinien się już ukazać jednak wciąż go nie ma.Jest to spowodowane brakiem weny i zbyt wybrednym podejściem.Był on napisany w całości jednak coś mi nie pasowało i wyszedłem z założenia ,że lepiej trochę poczekać i otrzymać coś lepszego niż średniego poziomu opowiadanie.Mam nadzieję ,że ci co czekali nie są na mnie bardzo źli,obiecuję się postarać i w poniedziałek dodam prolog.Zachęcam do komentowania i czytanie bo spoglądając na liczbę wyświetleń ,która aktualnie wynosi już ponad 7000  jest na prawdę dla mnie czymś wspaniałym i nie do pojęcia.Żeby już nie przedłużać dziękuje za wszystkie miłe komentarze i lecimy ziomeczki dalej z naszym opowiadaniem.

                                                                      Koniec transmisji od Reportera

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo ciekawy, dużo się dzieje :D No i dostaliśmy wytłumaczenie co stało się z rodzicami Naruto. Czekamy z niecierpliwością na kolejny wspaniały rozdział oraz życzymy weny. Pozdrawiamy Patty i Paula.

    OdpowiedzUsuń