środa, 31 grudnia 2014

Rozdział pierwszy -Azyl Zbawienia

Cichy dźwięk gramofonu rozchodził się po ciemnym pomieszczeniu. Co uważniejsi mogli bez problemu w szumie ,który wydobywał się z grającego urządzenia wyłapać słowa niegdyś dobrze przez wszystkich znanej piosenki La Touch de la Ve. Mimo swoich niewielkich rozmiarów pokój posiadał ten charakterystyczny ,zimny chociaż przez wielu uważany w tych czasach za standardowy klimat. W kącie na skórzanym fotelu ,którego lata świetności już niechybnie przeminęły siedział czarnowłosy mężczyzna, ubrany w lekko pogniecioną białą koszulę oraz granatowe spodnie z szelkami przewieszonymi na ramionach. Jego głowa opadała swobodnie na lewe oparcie, twarz była przykryta szaro-czerwoną książką na której okładce widniał napis ,,Jour de la Fallen”.

Odgłos pukania do drzwi wyciągnął z letargu na wpół przysypiającego mężczyznę. Drzwi do pokoju po chwili się otwarły a do wnętrza weszła zgrabna brunetka z włosami spiętymi w kok na oko w wieku nie więcej niż dwadzieścia lat.

-Witam kapitanie, przynoszę raporty z wczorajszej rewizji wschodniego bloku mieszkalnego nr 34

-Ta...tak ,dziękuję –odpowiedział chrapowatym głosem

-Znowu pan pił? Czy przypadkiem major nie zabronił panu przechowywania jakiegokolwiek rodzaju alkoholu na terenie bazy.-zapytała lekko zirytowana kobieta.

-Spokojnie Jennefer to była tylko niewielka buteleczka szkockiej ,nawet nie wiesz jak musiałem się namęczyć aby ją zdobyć.

-Tak, tak rozumiem ,gra w karty to na prawdę ciężkie wyzwanie-powiedziała sarkastycznym tonem.

-Masz zamiar nadal rozpaczać nad moim ,,wspaniałym życiem”
 czy jednak przejdziesz do rzeczy ,bo zgaduję ,że masz jakąś ważną sprawę do mnie.

-Jak zwykle nadmiernie niecierpliwy, jednak masz rację. Dzisiaj rano przyszedł do ciebie list ze sztabu głównego.

-I niech zgadnę przypadkowo otworzyłaś go. Jaką więc ważną sprawę mają do asa piechoty lądowej?

-To cię z pewnością zaskoczy, zostajesz przeniesiony i to nie byle gdzie do centrali głównej.

-Co!?Daj mi ten list ,szybko-krzyknął wyrywając kartkę z rąk kobiet

Kapitan IV jednostki karnej o/. Richmond
Z dniem dzisiejszym tj. 20.04.2033 na zlecenie Marszałka J.J Kross zostaje pan przeniesione do centralnego dystryktu z placówką w Washington, gdzie obejmie pan stanowisko kapitana w nowo utworzonej jednostce specjalnej. Proszę o stawienie się na miejscu w przeciągu 48h.

                                                          Major sztabowy A.T Railes

Czarnooki z coraz większym niedowierzaniem czytał nadesłaną notkę ,w głębi duszy pragnąc aby był to tylko kolejny z głupich żartów jego podoficerów.

-Nie cieszy się pan? W końcu otrzymał pan awans na który czekał od dwóch lat, niech mi pan nie mówi ,że przywiązał się do tego miejsca?-zapytała sarkastycznie przerywając panującą od chwili ciszę.

-Awans HA! Trafiam do najgorszego miejsca na Ziemi ,czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak trudna jest  teraz sytuacja w stolicy?. Codziennie zmagają się z coraz większymi falami zainfekowanych a na dodatek wewnętrzna rebelia wisi na włosku odkąd powstał ten ,,religijny front wyzwolenia”.

-Życzę powodzenia, będę zawsze o panu pamiętała siedząc wygodnie w bezpiecznym miejscu ,kto wie może zajmę za niedługo pana aktualne stanowisko-słodkim głosem powiedziała brunetka wychodząc z pomieszczenia ,zostawiając za sobą skołowanego czarnowłosego.

-Nawet o tym nie myśl, zimna jędzo!!!-wykrzyczał opadając ponownie na swój fotel.

-Washington, a więc znowu muszę tam wrócić-wypowiedział pogłaśniając przedwojenny gramofon, by po chwili zanurzyć się w słowach piosenki.

Musisz dotknąć swych oczu i zdławić łzy
Muszę odejść, chodź ze mną
Szukać nieznajomego
Szukać nieznajomego do kochania

-Czy nie mógłbyś lekko się pośpieszyć, nie chce narzekać ale za dwie godziny muszę stawić się w stolicy.

-Przykro mi kapitanie, robię co mogę. Sama naprawa potrwa około 30 minut.-odpowiedział niskiego wzrostu młodzieniec.

-Upewnij się ,że wszystko zrobisz prawidłowo nie mam zamiaru stać zbyt długo w tym upale.-Powiedział siadając pod bilbordem rzucającym niewielki cień na rozgrzany asfalt.

-Młody, znasz się na tym miejscu, gdzie znajdę najbliższy wodopój?-zapytał po chwili czując jak jego gardło z minuty na minutę coraz bardziej się wysusza.

-Na końcu ulicy w prawo, jednak proszę uważać ten teren nie jest jeszcze całkowicie oczyszczony i niewielkie grupki mutantów mogą kryć się w niektórych miejscach.

Mężczyzna wolnym krokiem udał się w wyznaczone miejsce, po drodze jego wzrok wodził po opuszczonych budynkach. Rozbite okna ,wywarzone drzwi, zawalone ściany były tutaj częstym widokiem.

-Nareszcie, coś zimnego-powiedział ucieszony pijąc wodę z stworzonego na szybko wodopoju.

Cichy szmer spowodował natychmiastową reakcję ze strony czarnookiego. Czujnym okiem zaczął rozglądać się po otaczającym go środowisku: kilka porozbijanych aut, stary blok, przewrócone śmietniki. Nic nadzwyczajnego ,jednak po chwili zauważył w oddali postać małego chłopca. Z rany na głowie sączyła mu się czerwona ciesz spływając powoli na ciało młodzieńca. Szybkim krokiem zaczął zbliżać się do malucha jednak ten jakby oszołomiony, ze strachem w oczach momentalnie ruszył do biegu, wchodząc do jednego z budynków. Kilka kroków wystarczyło aby żołnierz znalazł się we wnętrzu lokalu. Panująca ciemność zmusiła go do włączenia latarki, którą jak zawsze trzymał przypiętą do wojskowego pasa. Powoli zaczął przemieszczać się po pokojach, próbując odnaleźć chłopca. Parter okazał się pusty, swoje kroki skierował do jedynego nie zawalonego wejścia prowadzącego w dół. Pomieszczenie to przypominało mu magazyn, wielkie regały z porozrzucanymi na nich pudłami i puszkami. Do jego uszów nagle dotarł hybrydalny krzyk, niewiele czasu musiał czekać aż dowie się kto jest jego właścicielem. Momentalnie jego ciało zostało posłane na jeden z regałów ,który pod siłą uderzenia zawalił się. Mężczyzna jasno myśląc wyciągnął natychmiastowo nóż ,jednak nie dane było mu go użyć ,gdyż bestia przyparła go swoim ciężarem, wybijając z ręki jego broń. Wykrzywione zęby kierowały się w stronę twarzy czarnowłosego, ten wiedząc ,że nie może stracić ani chwili więcej kopnięciem odepchnął na moment stwora. Ręką pochwycił znajdujący się nieopodal niego metalowy pręt. Mutant wstając z powrotem na nogi z całą szybkością rzucił się na swoją ofiarę. Uniknął on pierwszego ciosu zadanego przez mężczyznę, wbijając tym samym swoje ostre niczym brzytwa pazury w ramię człowieka. Bordowa ciecz zaczęła powoli spływać po skórze czarnookiego. Trzeźwy rozum sprawił ,że natychmiastowo odskoczył , przygotowując się na kolejny atak. Trzymanym w lewej ręce prętem uderzył poczwarę w głowę ,robiąc szybki zwód w prawą stronę okaleczoną ręką chwycił w dłoń swój żołnierski nóź ,którym po chwili rzucił w zainfekowanego ,przebijając się centralnie przez płat czołowy. Nieruchome ciało stwora chwilę później upadło bezwładnie na ziemie ,unosząc tym samym w górę warstwę pyłu i kurzu. Spokój nie trwał długo ,gdyż z sąsiedniego pomieszczenia zaczynały wyłaniać się kolejne monstra. Czarnowłosy najszybciej jak potrafił ruszył w stronę wyjścia, przeklinał się w duchu ,że nie zabrał ze sobą żadnego karabinu czy też nawet pistoletu. Chwila wystarczyła aby zjawił się na ulicy ,zarażeni nie przerwali pościgu, momentalnie został on otoczony przez kilku z nich. Wiedział ,że w bezpośrednim starciu nie ma najmniejszych szans. Pierwszy z napastników zaczął się coraz bardziej zbliżać jednak po chwili został on uderzony przez nadjeżdżający z bocznej uliczki samochód terenowy.

-Młody ! szybko rzuć mi broń-krzyknął czarnooki w stronę kierowcy pojazdu.

Po chwili trzymał on w swoich rękach karabin automatyczny MG 42. Szybkim ruchem odpalił znajdujący się pod celnikiem laser i namierzając stwory zaczął do nich strzelać. Pierwsze dwa strzały okazały się niewiarygodnie wręcz precyzyjne, siła z jaką naboje trafiły ciała bestii rozerwała ich czaszki na strzępy. Kolejni mutanci z czasem również pożegnali się z życiem zostając zmiażdżeni przez samochód. Kierowca po chwili wyciągnął zza pasa jeden z granatów odłamkowych i odbezpieczając zawleczkę rzucił do wnętrza budynku z którego dobiegały kolejne głosy zarażonych. Wybuch porozrzucał znajdujące się najbliżej wejścia ciała w różne strony.

-Dzięki, nie wiem jakby się to skończyło gdybyś nie pojawił się na czas –zdyszanym głosem oznajmił mężczyzna podając rękę chłopakowi.

-Nie ma sprawy, powinniśmy się zbierać samochód jest już naprawiony od dziesięciu minut.

Z daleka można było już dostrzec ogrom znajdującego się przed nim obszaru. Zewnętrzna część ogrodzona była barykadą na której bezustannie znajdowali się żołnierze gotowi w każdej chwili zlikwidować pojawiające się niemal nieustannie zagrożenie. Na każdym z rogów znajdowały się wieżyczki na których umieszczone zostały wielkie reflektory. Po chwili droga którą jechali doprowadziła ich do metalowej bramy ,przez którą po krótkiej kontroli mogli wjechać do wewnętrznego rejonu. Po obu stronach znajdowały się hangary z różnego rodzajami pojazdami, dalej był umieszczony rząd bloków od A do H które najprawdopodobniej służyły jako budynki socjalne. Zatrzymali się przed jednym z największych budynków znajdującym się na środku placu, był to ośrodek badawczy którego składał się z kilku skrzydeł łączących ze sobą zarówno laboratoria jak i szpitale.

Chwilę później żegnając się ze kierowcą udał się ośrodka administracyjnego. Po niecałych 15 minutach stanął przed drzwiami na których widniała tabliczka z napisem : Major Sabaku Gara.

Stanowczo pukając w drzwi moment później usłyszał krótkie polecenie –wejść.

Przed oczami ukazał mu się niewielki pokój wypełniony po brzegi różnego rodzajami mapami, książkami oraz atlasami. Jego wzrok skierował się na mężczyznę opartego o parapet okna. Miał on czerwone, krótko ścięte włosy oraz charakterystyczną bliznę rozchodzącą się od ucha aż na środek lewego policzka.

-Kapitan Itachi Uchiha melduje się na rozkaz- donośnym głosem oznajmił czarnowłosy.

-Witamy w Azylu Zbawienia.


/\/\/\/\/\/

Witam , na dzisiaj to tyle ,mam nadzieję że wam się spodobało. Zachęcam do komentowania, gdyż jakikolwiek odzew z waszej strony bardzo mnie cieszy i motywuję. Co do kolejnych notek to mam zaplanowane jak na razie 3 kolejne rozdziały więc myślę ,że wena jak najbardziej dopisuje.


                                           Koniec transmisji od reporter

poniedziałek, 29 grudnia 2014

 Liebster Avard

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Nie wiem co powiedzieć ,nie spodziewałem się że ktoś w chociażby małym stopniu zainteresuje się moim blogiem, bardzo cieszę się z tego powodu i dziękuję Alex Vicious za nominację.

/Pytania od Alex Vicious /

1.           Gdybyś miał/a zostać po śmierci zwierzęciem, które byś wybrał/a? I dlaczego?
Myślę ,że po śmierci najchętniej zostałbym orłem ,gdyż bez ograniczeń mógłbym przemierzać świat patrząc na niego z góry.

2.          Dlaczego akurat pisanie? Tworzenie czegoś? Przecież jest dużo wiele innych zajęć.
Sądzę ,że skłoniła mnie do tego chęć podzielenia się z innymi moimi pomysłami. Mimo ,że najprawdopodobniej nie osiągnę w tym jakiegoś dużego sukcesu to jednak cieszę się z nawet pojedynczej osoby która odwiedza/komentuje mój blog.

3.          Gdybyś mógł/mogła cofnąć się w czasie co byś zmienił/a w swoim życiu?
Uważam ,że nie zmieniłbym nic gdyż wszystko co mnie w życiu spotkało ,każde doświadczenie wpłynęło w jakimś stopniu na mnie tworząc to kim teraz jestem.

4.         Jakie filmy najbardziej lubisz oglądać?
Najbardziej podobają mi się filmy z gatunków horror/fantasy/kryminał.

5.          Jakiego artystę cenisz?
Hmm jest wiele takich osób ale tak najbardziej to chyba Morgana Freemana.

6.         Jak myślisz, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie są bardziej skłonni do przemocy?
Myślę że ludzie nie zmienili się zbytnio raczej otaczający ich świat w bardzo dużym stopniu wpłynął na ich zachowanie.

7.          Jakie jest Twoje zdanie o używkach?
Osobiście nie miałem kontaktu ,więc nie mogę się jakoś zbytnio wypowiedzieć ale uważam że jest to powolne niszczenie samego siebie.

8.         Skąd pomysł na bloga?
Pomysł hmm, wymyślony na poczekaniu? Tak to najlepsza odpowiedź po prostu siedząc sobie pewnego wieczora przed komputerem pomyślałem ,że może to być fajne.

9.         Jaką porę roku lubisz najbardziej?
Jesień, fajny chłodny klimat +moje urodziny.

10.      Gdybyś mógł/mogła dodać sobie jeden talent ( rysowanie, śpiew, taniec i itp. ), jaki by on był? I dlaczego?
Myślę ,że rysowanie bo  bardzo chciałbym potrafić ładnie rysować a poza tym tańczenie i śpiewanie nawet mi wychodzi.

11.        Czy odważyłbyś/odważyłabyś się wyznać komuś swoje uczucia? 
Tak, akurat w moim przypadku nie stanowi to żadnego problemu.


Nominuję:

- ,,Gdy twoja dusza zaczyna błądzić nie ma już odwrotu”
- ,,Tajemnica księżyca”
- ,,Life and Akatsuki”
- ,,Cursed Forever Motorcycle Club”


 /Pytania do nominowanych/

        1.Czym najbardziej się interesujesz?
2.Kim chciałbyś/abyś zostać w przyszłości?
3.Co skłoniło cię do rozpoczęcia przygody z pisaniem?
4.Jaką potrawę najbardziej lubisz jeść?
5.Jakie masz marzenia?
6.Jeśli miałbyś/abyś wybrać pomiędzy nocą i dniem to co byś wybrał/a i dlaczego?
7.Czy lubisz czytać książki ?
8.Czy jest ktoś ,kto inspiruje cię swoim zachowaniem?
9.Ulubiony kolor?
10.Co lubisz robić w wolnym czasie?
11.Czy masz ulubione zwierzątko ?

piątek, 26 grudnia 2014

Prolog

-Ha ha ha ,myślałeś ,że uda ci się uciec?.Stąd nie ma żadnego wyjścia ,jedyne co 
cię tu czeka to niechybna śmierć i to w najlepszym wypadku.
-Nie... nie poddam się tak łatwo ,musi być jakiś sposób.
-Chłopcze wielu już próbowało ,nie pamiętasz co ci zrobili ostatnim razem?Czy złamana ręka i krwotok wewnętrzny niczego cię nie nauczyły.
-Odwal się,ja przynajmniej mam odwagę próbować i tak nie mam nic do stracenia!-krzyknął chłopak siadając w kącie celi.
-Odwaga HA! nie jednego już zgubiła,kiedyś byłem taki jak ty, tak samo zdeterminowany i stanowczy jednak po 3 latach spędzonych w tym zasranym więzieniu,po licznych torturach zrozumiałem ,że już nie mam szans na lepsze życie.-spokojnym głosem powiedział starzec sięgając po kawałek czarnego chleba leżącego na skraju maty.

Milczenie obojgu przerwał dźwięk otwieranych metalowych drzwi.Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki łysy mężczyzna ubrany w brązowy uniform z potarganymi rękawami.


-Wstawać ! nowy dom na was czeka -krzyknął z pogardą w głosie-Wreszcie zostaliście sprzedani skurwysyny,chociaż myślałem ,że dostaniemy większą sumkę za byłego burmistrza.


Więźniowie w pośpiechu wyszli z celi udając się po drewnianych schodach na zewnętrzny plac.


-Pakować ich do furgonetki i zwiążcie im ręce aby żaden śmieć nawet nie drgnął-stanowczym głosem wydał polecenie brodaty mężczyzna mający na oko 40 lat.


-Ty! -wskazał palcem na blond-włosego chłopaka -zatańcz dla mnie

-Spierdalaj!-wykrzyczał chłopak -nie mam zamiaru się przed tobą poniżać
-Zaraz się przekonamy -powiedział wyciągając metalowy pręt ,którym po chwili uderzył związanego chłopaka w żebra-I co jak ci się podoba !!!-krzyczał coraz mocniej bijąc chłopaka ,który już zakrwawiony leżał na ziemi.

Po około 5 minutach masakrowania młodzieńca rzucił go nieprzytomnego do środka samochodu.


-Ruszajcie się za 2 godziny macie przekazać ich kupcowi ,upewnijcie się że dostaniecie dokładną sumę inaczej nici z transakcji.-powiedział wycierając zakrwawiony mundur.


-Eh młody,wstawaj już ,chyba że chcesz od razu dostać kulkę w łeb od jednego z nich

-Ałł ! wszystko mnie boli,dlaczego kurwa musiało mnie to wszystko spotkać ,czemu szczęście postanowiło właśnie mnie ominąć-syknął oniemiałym głosem chłopak
-Przestań marudzić,lepiej zobacz na zewnątrz,coraz więcej tych jebanych mutantów,wszystko przez rząd to ich wina gdyby nie zaczęli bawić się w Boga nigdy by do tego wszystkiego nie doszło.

-Uważaj!!!!


Nagły wstrząs spowodował ,że kierowca stracił panowanie nad samochodem i z całą prędkością uderzył w słup wysokiego napięcia.


-Co to było krzyknął niebieskooki ,który z trudem podniósł się z ziemi,po chwili poczuł że z rany na czole zaczyna sączyć się bordowa ciesz.

-Smith to nasza szansa uciekajmy -powiedział obracając się w stronę współwięźnia -Smith..Smith!!
nie rób mi tego ,otwórz oczy to nie jest śmieszne -z przerażeniem zbliżył się do starca,jego oczy momentalnie się rozszerzyły ,klatka mężczyzny była przebita  grubym drutem wystającym z metalowego schowka.
-Chłopak chwilę później wyskoczył na drogę ,najszybciej jak mógł zaczął biec w stronę pobliskich budynków.Ze strachem zaczął rozglądać się na boki ,z każdej strony zaczęli pojawiać się zainfekowani ,którzy zostali przyciągnięci dźwiękiem rozbijającego się samochodu.

Po około 5 minutach dotarł do niewielkiego domu,ogrodzonego w koło żywopłotem,ostrożnie otworzył drzwi,sprawdzając czy przypadkiem jeden z chorych nie znajduje się w środku.Robiąc małe i ciche kroki rozglądnął się po całym budynku ,na szczęście był on jednopiętrowy więc uporał się z tym dość szybko.Chwile później zaryglował on drzwi niedużą,jednak dość ciężką ,drewnianą szafą.


Wyczerpany blondyn upadł na podłogę,całe ciało go bolało z licznych ran płynęła czerwona ciesz,mimo tego na twarzy chłopaka pojawił się pierwszy od wielu miesięcy delikatny uśmiech


-Nareszcie się udało...



                               ---
-Mamo ,gdzie jesteś?
-W kuchni,chodź pomożesz rozłożyć naczynia.

Po chwili do pomieszczenia weszła różowo-włosa dziewczyna.

-Mhmm dzisiaj też będziemy jeść owsiankę
-Młoda panno nie narzekaj ,czy ty w ogóle wiesz co musieliśmy zrobić aby dostać przynajmniej to?Kosztowało nas to wszystkie pamiątki po babci oraz mój zabytkowy fortepian.-powiedziała z wyrzutami sumienia kobieta.
-Dobrze,rozumiem nie musisz ciągle tego powtarzać.

Nie sprzeczajcie się znowu,czy nie rozumiecie w jakiej jesteśmy sytuacji?Coraz mniej osób zostaje na naszym osiedlu ,wszyscy próbują dostać się do Nowego Yorku ,podobno otworzyli tam azyl dla ocalałych-powiedział szczupły mężczyzna siadając przy stole.

-Może my też powinniśmy tam pojechać,zauważ że z dnia na dzień coraz większe grupy podchodzą pod barykadę,nie wiadomo jak długo jeszcze wytrzyma.-stanowczo powiedziała nastolatka.
-Nie bądź głupia,lepiej siedzieć tu gdzie teraz,chyba nie chcesz opuścić domu w którym nasza rodzina mieszka od pokoleń.-zdenerwowanym głosem powiedziała starsza kobieta
-Ja myślę realnie ! Nie mam zamiaru siedzieć w miejscu i czekać jak śmierć po nas przyjdzie.
-Nie unoś się gówniaro,ty nie masz tutaj nic do gadania,gdyby twoja siostra nadal żyła nasze życie byłoby lepsze ona zawsze mnie rozumiała.
-Jak mogłaś...wiem że to ją zawsze bardziej kochałaś ale ona nie żyję,rozumiesz!-zdenerwowana dziewczyna pobiegła na górne piętro trzaskając za sobą drzwi do swojego pokoju.

-Dlaczego ona wciąż to robi,czy tak trudno jest to zaakceptować?-zielonooka usiadła pod ścianą przyciągając kolana pod brodę zaczęła płakać
-Ja też potrzebuję miłości,czy proszę o tak dużo?Może lepiej to wszystko zakończyć,przynajmniej nie będę musiała już więcej cierpieć.

Dziewczyna uniosła w ręce metalową żyletkę,leżącą na pobliskiej szafeczce,drżącą dłonią zrobiła delikatne nacięcie na nadgarstku na którym po chwili zaczęły pojawiać się pierwsze bąbelki z krwią ,która zaczęła wolno spływać wzdłuż ręki.

-Jestem żałosna nawet nie potrafię się zabić...

Po mieszkaniu rozniosło się energiczne pukanie w drzwi.

-Pomóżcie nam ! otwórzcie drzwi jest z nami dziecko,proszę! 

-Kochanie nie otwieraj,nie mamy wystarczająco jedzenia aby żywić jeszcze innych
-Jak możesz?czy nie martwi cię co się może z nimi stać?

Mężczyzna szybkim krokiem podbieg do drzwi ,otwierając je na oścież.
-Wchodźcie szy... -nie dokończył gdyż został momentalnie uderzony w głowę bejsbolowym kijem

Do pomieszczenia weszło trzech umięśnionych mężczyzn z broniami w rękach

-Ha ha nie nauczono was aby najpierw sprawdzać kogo wpuszczacie do domu?- wyrechotał jeden z napastników.
-Oddajcie całe jedzenie jakie macie a nic poważnego wam się nie stanie
-Nic wam nie oddamy,zbyt dużo musieliśmy poświęcić aby je zdobyć-wykrzyczała kobieta

Mężczyzna momentalnie podbieg do brązowowłosej i z całej siły wymierzył jej cios w policzek,co spowodowało jej upadek na podłogę

-I co,nadal będziesz taka odważna ?-zapytał kucając nad oniemiałą kobietą

-Tato co się dzieje -do kuchni wbiegła różowo-włosa dziewczyna
-Proszę,proszę a więc jest ktoś jeszcze,panowie dzisiaj mamy szczęście zabawimy się z młodym ciałem.

Dziewczyna lekko cofnęła się do tyłu ,jej ciało zaczynało drgać z przerażenia,wszystko działo się zbyt szybko momentalnie została otoczona przez dwóch wysokich młodzieńców na oko w jej wieku.

-Zostawcie mnie,pro...-nie dokończyła gdyż jej usta zostały zamknięte przez pocałunek jednego z napastników

-Chłopcy zabrać ja ,zaraz się zabawimy

Zrozpaczona dziewczyna została zaciągnięta za włosy do salonu,jeden z mężczyzn zaczął zdejmować z niej bluzę,do jej oczów napłynęły na nowo łzy.

-Zostawcie ją ! -do pomieszczenia wbiegł jej ojciec rzucając się na wrogów,którzy zostali zaskoczeni nagłym atakiem

-Uciekaj,szybko ,nie dam rady ich długo powstrzymać -krzyczał mężczyzna 

Przerażona dziewczyna wybiegła z domu kierując się w stronę wąskiej uliczki,nie myślała o niczym,chciała po prostu oddalić się stąd najdalej jak mogła,po chwili usłyszała dwa strzały jej serce momentalnie zamarło,wiedziała że właśnie utraciła najbliższe sobie osoby.

                              ---
-Panienko musimy się pośpieszyć helikopter za chwilę startuje,nie muszę chyba przypominać że panienki rodzice już od dwóch godzin na panienkę czekają.

-Tak wiem,dziękuję za troskę ,jestem już gotowa

Młoda dziewczyna wraz ze swoim lokalem kierowała się w stronę śmigłowca,który znajdował się na lądowisku przed rezydencją.

-Proszę na siebie uważać i nie martwić się ci ludzie bezpiecznie panienkę dostarczą do rodziców.
-Sebastianie ,nie lecisz z nami?-zapytała granato-włosa dziewczyna.
-Przykro mi jednak,tylko nieliczni dostają miejsce w azylu ,ja nie zaliczam się do tych ludzi.Jestem jednak wdzięczny panienki ojcu ,gdyż wiem że jako generał stara się pomóc także osobą niezamożnym tworząc dla nich tymczasowe obiekty ochronne.

-Musimy już startować,za niedługo strefa powietrzna będzie zamknięta

-Żegnaj panienko,cieszę się że wyrosłaś na tak wspaniałą damę
-Mam nadzieję ,że uda nam się jeszcze kiedyś spotkać ,ta apokalipsa nie będzie trwała wiecznie,w końcu odnajdą szczepionkę i uleczą wszystkich.-powiedziała dziewczyna ,machając na pożegnania swojemu opiekunowi.

-Przykro mi,ale nic nie wiesz o tym świecie,nie poznałaś jeszcze jak bardzo parszywym miejscem się on stał...szczepionka HA! nic takiego nie istnieje...nie ma żadnych obiektów ochronnych,wszyscy jesteśmy zdani na śmierć-powiedział spoglądając w zanikający już na niebie kształt helikoptera.Po chwili wyciągnął z przypiętej przy boku kabury mały,poręczny pistolet i z determinacją w oczach nacisnął spust pozbawiając się tym samym swojego życia

Mayday! Mayday ! Tu lot nr.234 proszę o pomoc jeden z silników zaczyna szwankować,pomóżcie nam lot jest zagrożony ,musimy awaryjnie lądować.

-Uważaj! Uważaj! jeden z nich skacze z budynku.

Nagły huk dobył się z dachu helikoptera,śmigło zostało zatrzymane przez zwłoki jednego z mutantów.Śmigłowiec zaczął z przerażającą prędkością spadać w stronę rzeki.

-Panienko trzymaj się !-do uszów dziewczynki dobiegł głos jednego z pilotów.

Nagle wszystko umilkło,woda zaczynała napływać do środka ,ciśnienie stawało się coraz większe.Szarooka utrzymując resztki powietrza zaczęła wypływać w górę przez rozbitą szybę.

Szybciej ,szybciej tak niewiele brakuje-w głowie panował jej mętlik,strach przed śmiercią paraliżował ją ,jednak ona chciała przeżyć,musiała.

Po chwili wynurzyła się ,dysząc opadła na brzeg rzeki ,leżała tak 5,10,15 minut gdy odzyskała świadomość jej mózg zaczął na nowo pracować,po chwili chciała wstać jednak natychmiastowo upadła ,ból w nodze był niewyobrażalny,dla dziewczyny która całe życie spędziła w luksusach.

Jej oczy zaczęły się powoli rozszerzać ,zauważyła że w jej stronę zbliża się jeden z mutantów,to był pierwszy raz gdy widziała jednego z nich.Nienaturalne proporcję ciała ,gnijąca skóra i czerwone oczy sprawiały ,że przerażenie stawało się coraz większe,z jej gardła zaczął roznosić się błagalny krzyk.Czołgając się po ziemi zaczęła kierować się w przeciwną stronę.

-Co robić ,co robić?Nie zdążę nigdzie się ukryć...umrę,on mnie pożre-dziewczyna panicznie rozglądała się w poszukiwaniu jakiekolwiek kryjówki,bezpiecznego miejsca.Nagle dostrzegła niewielki kanał w którym mogłaby się zmieścić.Z całych sił zaczęła przyśpieszać,nieumarły znajdował się już niecałe 100 metrów od niej.

Dotarła,udało jej się ,weszła najdalej jak mogła,natomiast wejście zablokowała metalową kratą ,która znalazła leżącą w pobliżu wejścia.

-Żyję,ja żyję -dziewczyna z niedowierzaniem zaczęła powtarzać te słowa w kółko 

Po chwili usłyszała z głębi tunel przerażający wrzask,przypominający ryk zwierzęcia,momentalnie cała radość opuściła ją ,wiedziała że unikając pożarcia przez nieumarłego trafiła na coś znacznie gorszego.Do jej oczów napłynęły łzy.

-Ratunku,ktokolwiek,proszę-powiedziała drżącym głosem ,opierając się o ścianę tunelu.

                        /\/\/ /\/\/

Witam,z tą właśnie notką zaczynamy całą naszą przygodę.Mam nadzieję ,że chociaż trochę wam się to spodoba.Notki będą pojawiać się chronologicznie co 5/6/7 dni w zależności od weny  na razie mam kilka pomysłów w jakim kierunku będę rozwijał to opowiadanie.Zachęcam do komentowania,wam nie zajmie to dużo a dla mnie będą one informacją co powinienem zmienić lub co chcielibyście ujrzeć w mojej historii. 

                         Koniec transmisji od reportera














-