środa, 7 stycznia 2015

Rozdział drugi -bezradność

Delikatne promienie światła muskały twarz młodego mężczyzny. Jego  blond włosy przypominały w tym momencie złote piaski pustyni. Nie mogąc dłużej przeciwstawiać się narastającemu blasku powolnym ruchem otworzył swoje zaspane oczy. Z początku niezbyt świadomy ,spoglądając niepewnie swoimi niebieskimi tęczówkami rozglądał się po pomieszczeniu w którym się znajdował.

-Ah, już pamiętam –szepnął wypuszczając ciężko powietrze ze swoich ust.

Po chwili swobodnego leżenia ,opierając się o znajdujące się nieopodal krzesło powoli uniósł się do góry. Z początku nie pewnie kołysał się na swoich osłabionych nogach. Wydawało mu się ,że piecze go całe ciało. Najbardziej dotkliwa była duża rana ,która rozciągała się od lewego biodra aż po sam środek jego klatki piersiowej. Jego oczy mimowolnie skierowały się na rozbity kawałek lustra wiszący w przedpokoju. Całe jego ubranie ,jeśli tak można było nazwać ,,uniform” który otrzymał w więzieniu było porozrywana a w niektórych miejscach nadal znajdywała się zaschnięta krew ,która uprzedniej nocy tak natarczywie sączyła się z licznych ran.

-Pasowałoby zmienić te szmaty –powiedział ,kierując się w stronę drewnianej szafy ,która w tym momencie pełniła funkcje blokady przed potencjalnymi intruzami. W środku znajdowało się kilka ,niedbale ułożonych ubrań. Ręką wyciągnął pierwsze lepsze rzeczy. Po chwili delikatnie nie chcąc na nowo otworzyć niektórych ran przebrał się w szary podkoszulek na który zarzucił czarną kurtkę z podwijanymi rękawami oraz czarne zwężane spodnie ,które idealnie pasowały do szarych tenisówek.

-Eh, umieram – słabo powiedział łapiąc się za brzuch, w którym już od dobrych trzech dni nie zagościł żaden posiłek. Wchodząc do kuchni zaczął przeszukiwać poszczególne szafki mając nadzieje ,że znajdzie przynajmniej odrobinę pożywienia.

-Jakie szczęście, nie ma tu absolutnie nic – powiedział łamiącym się głosem.

-No nic ,będę musiał gdzieś indziej go poszukać i tak przecież nie mogłem tu siedzieć w nieskończoność.

Chłopak podszedł do frontowego okna, odsuwając po cichu zasłony spojrzał na zewnątrz chcąc sprawdzić czy przed wejściem nadal znajdują się mutanci. Nie widząc żadnego zagrożenia odsunął blokujące drzwi meble i powoli wyszedł na zewnątrz. Chłodny powiem wiatru wywołał dreszcze na jego szyi ,mimo tego że jest już lato poranki nadal wydawały się zbyt zimne. Zapinając guziki w swojej kurtce zaczął przemieszczać się po osiedlu. Na pierwszy rzut oka było ono duże ,o wiele większe niż zdawało mu się ostatniej nocy. Mijając kolejne domki jednorodzinne napełniało go jedno z tych uczyć których nie mógł zrozumieć. Czuł nostalgiczną pustkę wewnątrz .Jeszcze kilka lat temu chciał mieszkać w takim miejscu. Mieć ładny ,niewielki dom w którym szczęśliwie mieszkałby ze swoimi rodzicami ,ogród w którym mógłby bawić się z przyjaciółmi .Jednak wraz z upływem czasu  zrozumiał ,że to wszystko było tylko ulotnym marzeniem, ktoś taki jak on nie zasługiwał na to. Po chwili z zamyślenia wyciągnął go cichy krzyk dobiegający z pobliskiego podwórka .Ostrożnie podszedł bliżej ,chcąc sprawdzić co było jego przyczyną. Przez otwór w ogrodzeniu zauważył małą ,czarnowłosą dziewczynkę kucającą na ziemi. Swoimi małymi rączkami zatykała sobie uszy , w jej oczach z łatwością można było zobaczyć przerażenie. Chwilę później uświadomił sobie dlaczego. Do dziewczynki szybkim tempem zbliżała się spora grupka zarażonych. Przez jego głowę momentalnie przeszła myśl –muszę jej pomóc.

-Dalej ,rusz się .Rusz się ! –jego rozum podpowiadał mu jedno ,jednak przez całe jego ciało przechodził dreszcz ,wydawało mu się że zastygło ono w miejscu. Z całych sił chciał się podnieść jednak bał się tak cholernie się bał ,ale czego …śmierci? Przecież już od dawna wmawiał sobie ,że nie ma nic do stracenie , w końcu nic go już nie trzymało na tym świecie …więc dlaczego?

Krzyk ,rozdzierający cisze krzyk wydobywał się z gardła dziewczynki ,która brutalnie została zaatakowana przez otaczającą ją grupę mutantów. Ostre zęby wbijały się w jej delikatne ciało rozszarpując jej skórę. Płakała ,zdzierała sobie gardło wrzaskiem próbując wydostać się z niechybnych zawiasów śmierci a on patrzył ,z przerażeniem patrzył …nie zrobił nic.

Biegł ,z całych sił biegł mimo ,że rany przypominały o sobie nie zatrzymał się ani na moment ,chciał jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca. Wpadł w pierwszą lepszą uliczkę na końcu której zauważył nieduży sklepik spożywczy. Po chwili wszedł do niego ,rozglądając się po regałach ,jednak wszystkie były puste. Powoli przemieszczając się miedzy stoiskami dostrzegł kontem oka kilka konserw najpewniej pochodzących z wojskowych racji żywnościowych. Chwycił jedną z nich i momentalnie otworzył chcąc jak najszybciej wypełnić pusty żołądek ,jednak coś go powstrzymywało. Po chwili osunął się na podłogę ,opierając się plecami o zimną ścianę. Nagle po jego policzku spłynęła pierwsza łza ,wypełniona bólem żalem i trwogom.

-Dlaczego? Przecież nawet jej nie znałem- szepnął ocierając mokry policzek.

-Nie… to nie to ,po prostu jestem żałosnym ,bezużytecznym skurwysynem –powiedział prawie bezgłośnie ukrywając swoją twarz między rękami. Chwilę później można było dosłyszeć cichy szloch  pełen słabości i nienawiści do siebie samego.

Minęło około trzydzieści minut od opuszczenia sklepu spożywczego. Oprócz pozyskanych kilku puszek z jedzeniem z których bardzo się ucieszył gdyż nie musiał na razie zbytnio martwić się o to co będzie jutro jadł na śniadanie znalazł podręczną mapę turystyczną. Siedząc na niewielkim drewnianym pudle martwym wzrokiem wpatrywał się w jej treść.

-I co teraz ,gdzie powinienem się udać? –jego głowę zaplątywały w tym momencie właśnie te myśli.

- Cholera ,zbyt wiele mnie ominęło ,skąd mam cokolwiek wiedzieć ! –oznajmił lekko poddenerwowanym głosem.

Po chwili wstał ,chowając do kieszeni od spodni złożoną mapę. Rozmyślając nadal nad celem swojej dalszej wędrówki skierował się w stronę rzędu stojących budynków. Z minuty na minutę frustracja rosła coraz bardziej ,nigdy nie przepadał za innymi ludźmi ale w tym momencie chciał spotkać jakąkolwiek osobę ,która byłaby wstanie opowiedzieć mu o wszystkim co go ominęło podczas pobytu w więzieniu. Nagle usłyszał głos ,możliwe nawet że rozmowę ,która dobiegała z wnętrza jednego z garaży znajdującego się obok bloku. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech ,nikła nadzieja pojawiła się wewnątrz niego. Powoli udał się w jego stronę ,ostrożnie uchylił drzwi i rozglądnął się po całym pomieszczeniu w środku zauważył siedzącego mężczyznę obróconego do niego plecami.

-Dzień Dobry – przywitał się stanowczo ,jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Przybliżył się do mężczyzny i obrócił go w swoją stronę. Nikła nadzieja jaka wypełniała go do tej pory znikła. Mężczyzna miał rozszarpany brzuch ,głosy które wydawało mu się że słyszał były tak naprawdę dźwiękiem wydobywającym się z radia ,które starzec trzymał na kolanach.

-Kurwa i po co się cieszyłeś kretynie? –zapytał łamiącym głosem

 Wcześniej nie zwrócił zbytnio uwagi gdzie się znajduje jednak teraz mógł stwierdzić ,że jest to jakiś stary warsztat. W kącie pomieszczenia chłopak zobaczyć przykryty w połowie jakimś prześcieradłem motocykl ,dobrze znał ten model widział jeden z nich na pokazach kilka lat temu. Przekręcił kluczyk w stacyjce ,pierwsza próba nic ,druga to samo jednak za trzecim razem silnik zaczął wydobywać delikatny dźwięk ,który z czasem przerodził się w głośne brzmienie pokazując prawdziwą moc  pojazdu. Niebieskooki zaczął śmiać się ,naprawdę się ucieszył .Wizja szwendania się na nogach przytłaczała go ,przejście kilku przecznic sprawiało ,że brakowało mu tchu nie wspominając o bólu ,który rozchodził się po całym ciele. Blondyn przeszukując szafki znalazł w połowie pełny kanister z paliwem więc bez obaw mógł przejechać pewien dystans. Chłopak niedługo później wyjechał z garażu ,dźwięk silnika najprawdopodobniej przyciągnął kilku mutantów ,którzy w tym momencie próbowali sforsować siłą znajdującą się nieopodal bramę.

Noc zbliżała się coraz bardziej ,słońce powoli zachodziło na horyzoncie rzucając ostatnie promienie światła na miasto. Chłopak powoli jechał na motocyklu mijając kolejne uliczki i domki. Poszukiwał on jakiegoś bezpiecznego miejsca ,które mogłoby posłużyć mu za tymczasowy nocleg. Przed sobą zobaczył rozwalony autobus blokujące prawie całą jezdnie, chcąc go ominąć ,zgrabnie skręcił w prawo koło dość dużego kontenera. Nagle został chwycony za ubranie co spowodowało że spadł z motoru ,który przewracając się przejechał po asfalcie zostawiając za sobą ślad z iskier. Obolały chłopak po chwili uniósł się z trudem z ziemi. Zauważył przed sobą jednego z zainfekowanych ,który zbliżał się do niego. Jego rozum nagle zaczął szybciej pracować , utykając zaczął oddalać się w stronę autobusu. Nie uszedł zbyt daleko gdyż został nagle pochwycony za nogę co spowodowało kolejny upadek. Ostre pazury zaciskały się na jego prawej noce coraz bardziej, próbował uwolnić się jednak uścisk był zbyt mocny. Zainfekowany rzucił się na chłopaka z zębami ,pragnąc rozszarpać mu tętnice ,jednak w ostatniej chwili niebieskooki pochwycił w ręce metalową rurkę i z całą siłą uderzył napastnika w głowę przebijając mu czaszkę. Bezwładne ciało upadło na nastolatka ,odrażający zapach zgniłego ciała dobiegał do jego nozdrzy ,wywołując odczucia wymiotne. Chłopak po chwili wydostał się z pod martwego truchła. Kolejna fala bólu przeszła po jego ciele, spojrzał na swoją nogę ,z której lała się bordowa ciesz. Zaciskając zęby oraz próbując nie myśleć o bólu udał się w stronę swojego motoru, który na szczęście nadal działał. Nie mając siły na zbyt długą jazdę skierował się do stojącej w pobliżu ciężarówki ,w której miał zamiar przespać się chociaż przez kilka godzin. Kładąc się na kartonach ,które znalazł w środku zaczął owijać swoją skaleczoną nogę warstwą jakiegoś materiału. Było zimno ,jednak zbytnio mu to nie przeszkadzało w końcu często znajdował się w gorszych warunkach. Próbując odwrócić uwagę od narastającego bólu wyciągnął jeszcze raz schowaną mapę, wracając do swoich rozmyślań.

-Stevensville hmm może to nie taki zły pomysł, tam na pewno znajdę jakąś pomoc. Tym razem szczęście musi mi dopisać –powiedział już lekko sennym głosem ,gdyż po chwili wyczerpany całym dzisiejszym trudnym dniem zapadł w sen ,sen który nie wątpliwie przerodzi się w koszmar.

/\/\/\/\/\/

Witam ,to już kolejny rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję ,że komuś się spodoba ,zachęcam do komentowania bo to naprawdę motywuje. Jak pewnie zauważyliście lub też nie dodałem zakładkę mapy ,gdzie będą się pojawiać mapy,trasy ,kierunki podróży naszych bohaterów.

                                                                                 Koniec transmisji od Reportera

                                                                                                              

4 komentarze:

  1. Zrobiłeś to specjalnie! Jak ja napisałam o zmianie szablonu t Ty niemal po chwili go zmieniłeś, tylko zrób sobie margines w poście by tekst nie zlewał się z ramką.
    Szkoda mi tej dziewczynki co ją Naruto nie uratował jednak takie życie, co się zrobi? Lepiej by było gdybyś na przykład opisał KILKA akcji, a nie jedną i jak wcześniej ostatnią tak ' zapowiedział '. Rozdziały są dłuższe, mnie zadowalają i wszystko gra. Nie wiem tylko czemu tak się ociągałam z przeczytaniem tego, może nie miałam humoru, ale to nic w końcu i tak przeczytałam.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz i za radę. Co do opisywania kilku akcji w jednym rozdziale to tak będzie tylko na razie rozdział 2,3,4 ukazuje dalsze losy trzech głównych postaci ,dopiero z końcówką 4 i kolejnymi akcja będzie przeplatana.

      Usuń
    2. To bardzo dobrze. Dzięki temu będzie można lepiej przyjrzeć się poszczególnym postaciom oraz ich charakterom, co mi się podoba.

      Usuń
  2. No, no :D Twoje opowiadanie coraz bardziej nas wciąga i staje się ciekawsze :) Nadal liczymy na to, że to będzie NaruSaku, ale to już Twoja decyzja nie? haha :D Pozdrawiamy i weny życzymy, Patty i Paula.

    OdpowiedzUsuń