Delikatne
promienie światła muskały twarz młodego mężczyzny. Jego blond włosy przypominały w tym momencie złote
piaski pustyni. Nie mogąc dłużej przeciwstawiać się narastającemu blasku
powolnym ruchem otworzył swoje zaspane oczy. Z początku niezbyt świadomy
,spoglądając niepewnie swoimi niebieskimi tęczówkami rozglądał się po
pomieszczeniu w którym się znajdował.
-Ah, już pamiętam –szepnął
wypuszczając ciężko powietrze ze swoich ust.
Po chwili
swobodnego leżenia ,opierając się o znajdujące się nieopodal krzesło powoli
uniósł się do góry. Z początku nie pewnie kołysał się na swoich osłabionych nogach. Wydawało mu się ,że piecze go całe ciało. Najbardziej dotkliwa była
duża rana ,która rozciągała się od lewego biodra aż po sam środek jego klatki
piersiowej. Jego oczy mimowolnie skierowały się na rozbity kawałek lustra
wiszący w przedpokoju. Całe jego ubranie ,jeśli tak można było nazwać ,,uniform”
który otrzymał w więzieniu było porozrywana a w niektórych miejscach nadal
znajdywała się zaschnięta krew ,która uprzedniej nocy tak natarczywie sączyła
się z licznych ran.
-Pasowałoby
zmienić te szmaty –powiedział ,kierując się w stronę drewnianej szafy ,która w
tym momencie pełniła funkcje blokady przed potencjalnymi intruzami. W środku znajdowało
się kilka ,niedbale ułożonych ubrań. Ręką wyciągnął pierwsze lepsze rzeczy. Po
chwili delikatnie nie chcąc na nowo otworzyć niektórych ran przebrał się w szary
podkoszulek na który zarzucił czarną kurtkę z podwijanymi rękawami oraz czarne
zwężane spodnie ,które idealnie pasowały do szarych tenisówek.
-Eh, umieram – słabo
powiedział łapiąc się za brzuch, w którym już od dobrych trzech dni nie
zagościł żaden posiłek. Wchodząc do kuchni zaczął przeszukiwać poszczególne
szafki mając nadzieje ,że znajdzie przynajmniej odrobinę pożywienia.
-Jakie szczęście,
nie ma tu absolutnie nic – powiedział łamiącym się głosem.
-No nic ,będę
musiał gdzieś indziej go poszukać i tak przecież nie mogłem tu siedzieć w
nieskończoność.
Chłopak podszedł
do frontowego okna, odsuwając po cichu zasłony spojrzał na zewnątrz chcąc
sprawdzić czy przed wejściem nadal znajdują się mutanci. Nie widząc żadnego
zagrożenia odsunął blokujące drzwi meble i powoli wyszedł na zewnątrz. Chłodny
powiem wiatru wywołał dreszcze na jego szyi ,mimo tego że jest już lato poranki
nadal wydawały się zbyt zimne. Zapinając guziki w swojej kurtce zaczął
przemieszczać się po osiedlu. Na pierwszy rzut oka było ono duże ,o wiele
większe niż zdawało mu się ostatniej nocy. Mijając kolejne domki jednorodzinne
napełniało go jedno z tych uczyć których nie mógł zrozumieć. Czuł nostalgiczną
pustkę wewnątrz .Jeszcze kilka lat temu chciał mieszkać w takim miejscu. Mieć
ładny ,niewielki dom w którym szczęśliwie mieszkałby ze swoimi rodzicami ,ogród
w którym mógłby bawić się z przyjaciółmi .Jednak wraz z upływem czasu zrozumiał ,że to wszystko było tylko ulotnym
marzeniem, ktoś taki jak on nie zasługiwał na to. Po chwili z zamyślenia
wyciągnął go cichy krzyk dobiegający z pobliskiego podwórka .Ostrożnie podszedł
bliżej ,chcąc sprawdzić co było jego przyczyną. Przez otwór w ogrodzeniu
zauważył małą ,czarnowłosą dziewczynkę kucającą na ziemi. Swoimi małymi
rączkami zatykała sobie uszy , w jej oczach z łatwością można było zobaczyć
przerażenie. Chwilę później uświadomił sobie dlaczego. Do dziewczynki szybkim tempem
zbliżała się spora grupka zarażonych. Przez jego głowę momentalnie przeszła
myśl –muszę jej pomóc.
-Dalej ,rusz się .Rusz się ! –jego rozum podpowiadał mu jedno ,jednak przez całe jego ciało
przechodził dreszcz ,wydawało mu się że zastygło ono w miejscu. Z całych sił
chciał się podnieść jednak bał się tak cholernie się bał ,ale czego …śmierci?
Przecież już od dawna wmawiał sobie ,że nie ma nic do stracenie , w końcu nic go
już nie trzymało na tym świecie …więc dlaczego?
Krzyk ,rozdzierający
cisze krzyk wydobywał się z gardła dziewczynki ,która brutalnie została
zaatakowana przez otaczającą ją grupę mutantów. Ostre zęby wbijały się w jej
delikatne ciało rozszarpując jej skórę. Płakała ,zdzierała sobie gardło wrzaskiem próbując wydostać się z niechybnych zawiasów śmierci a on patrzył ,z
przerażeniem patrzył …nie zrobił nic.
Biegł ,z całych
sił biegł mimo ,że rany przypominały o sobie nie zatrzymał się ani na moment
,chciał jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca. Wpadł w pierwszą lepszą
uliczkę na końcu której zauważył nieduży sklepik spożywczy. Po chwili wszedł do
niego ,rozglądając się po regałach ,jednak wszystkie były puste. Powoli
przemieszczając się miedzy stoiskami dostrzegł kontem oka kilka konserw
najpewniej pochodzących z wojskowych racji żywnościowych. Chwycił jedną z nich
i momentalnie otworzył chcąc jak najszybciej wypełnić pusty żołądek ,jednak coś
go powstrzymywało. Po chwili osunął się na podłogę ,opierając się plecami o
zimną ścianę. Nagle po jego policzku spłynęła pierwsza łza ,wypełniona bólem
żalem i trwogom.
-Dlaczego? Przecież
nawet jej nie znałem- szepnął ocierając mokry policzek.
-Nie… to nie to
,po prostu jestem żałosnym ,bezużytecznym skurwysynem –powiedział prawie bezgłośnie ukrywając
swoją twarz między rękami. Chwilę później można było dosłyszeć cichy szloch pełen słabości i nienawiści do siebie samego.
Minęło około
trzydzieści minut od opuszczenia sklepu spożywczego. Oprócz pozyskanych kilku
puszek z jedzeniem z których bardzo się ucieszył gdyż nie musiał na razie zbytnio
martwić się o to co będzie jutro jadł na śniadanie znalazł podręczną mapę
turystyczną. Siedząc na niewielkim drewnianym pudle martwym wzrokiem wpatrywał
się w jej treść.
-I co teraz ,gdzie
powinienem się udać? –jego głowę zaplątywały w tym momencie właśnie te myśli.
- Cholera ,zbyt
wiele mnie ominęło ,skąd mam cokolwiek wiedzieć ! –oznajmił lekko
poddenerwowanym głosem.
Po chwili wstał
,chowając do kieszeni od spodni złożoną mapę. Rozmyślając nadal nad celem
swojej dalszej wędrówki skierował się w stronę rzędu stojących budynków. Z
minuty na minutę frustracja rosła coraz bardziej ,nigdy nie przepadał za innymi
ludźmi ale w tym momencie chciał spotkać jakąkolwiek osobę ,która byłaby
wstanie opowiedzieć mu o wszystkim co go ominęło podczas pobytu w więzieniu.
Nagle usłyszał głos ,możliwe nawet że rozmowę ,która dobiegała z wnętrza
jednego z garaży znajdującego się obok bloku. Na jego twarzy mimowolnie pojawił
się delikatny uśmiech ,nikła nadzieja pojawiła się wewnątrz niego. Powoli udał
się w jego stronę ,ostrożnie uchylił drzwi i rozglądnął się po całym
pomieszczeniu w środku zauważył siedzącego mężczyznę obróconego do niego
plecami.
-Dzień Dobry –
przywitał się stanowczo ,jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Przybliżył się
do mężczyzny i obrócił go w swoją stronę. Nikła nadzieja jaka wypełniała go do
tej pory znikła. Mężczyzna miał rozszarpany brzuch ,głosy które wydawało mu się
że słyszał były tak naprawdę dźwiękiem wydobywającym się z radia ,które starzec
trzymał na kolanach.
-Kurwa i po co się
cieszyłeś kretynie? –zapytał łamiącym głosem
Wcześniej nie zwrócił zbytnio uwagi gdzie się
znajduje jednak teraz mógł stwierdzić ,że jest to jakiś stary warsztat. W kącie
pomieszczenia chłopak zobaczyć przykryty w połowie jakimś prześcieradłem motocykl
,dobrze znał ten model widział jeden z nich na pokazach kilka lat temu.
Przekręcił kluczyk w stacyjce ,pierwsza próba nic ,druga to samo jednak za
trzecim razem silnik zaczął wydobywać delikatny dźwięk ,który z czasem
przerodził się w głośne brzmienie pokazując prawdziwą moc pojazdu. Niebieskooki zaczął śmiać się ,naprawdę
się ucieszył .Wizja szwendania się na nogach przytłaczała go ,przejście kilku
przecznic sprawiało ,że brakowało mu tchu nie wspominając o bólu ,który
rozchodził się po całym ciele. Blondyn przeszukując szafki znalazł w połowie
pełny kanister z paliwem więc bez obaw mógł przejechać pewien dystans. Chłopak
niedługo później wyjechał z garażu ,dźwięk silnika najprawdopodobniej
przyciągnął kilku mutantów ,którzy w tym momencie próbowali sforsować siłą znajdującą
się nieopodal bramę.
Noc zbliżała się
coraz bardziej ,słońce powoli zachodziło na horyzoncie rzucając ostatnie
promienie światła na miasto. Chłopak powoli jechał na motocyklu mijając kolejne
uliczki i domki. Poszukiwał on jakiegoś bezpiecznego miejsca ,które mogłoby
posłużyć mu za tymczasowy nocleg. Przed sobą zobaczył rozwalony autobus
blokujące prawie całą jezdnie, chcąc go ominąć ,zgrabnie skręcił w prawo koło
dość dużego kontenera. Nagle został chwycony za ubranie co spowodowało że spadł z
motoru ,który przewracając się przejechał po asfalcie zostawiając za sobą ślad
z iskier. Obolały chłopak po chwili uniósł się z trudem z ziemi. Zauważył przed
sobą jednego z zainfekowanych ,który zbliżał się do niego. Jego rozum nagle
zaczął szybciej pracować , utykając zaczął oddalać się w stronę autobusu. Nie
uszedł zbyt daleko gdyż został nagle pochwycony za nogę co spowodowało kolejny
upadek. Ostre pazury zaciskały się na jego prawej noce coraz bardziej, próbował
uwolnić się jednak uścisk był zbyt mocny. Zainfekowany rzucił się na chłopaka z
zębami ,pragnąc rozszarpać mu tętnice ,jednak w ostatniej chwili niebieskooki
pochwycił w ręce metalową rurkę i z całą siłą uderzył napastnika w głowę
przebijając mu czaszkę. Bezwładne ciało upadło na nastolatka ,odrażający zapach
zgniłego ciała dobiegał do jego nozdrzy ,wywołując odczucia wymiotne. Chłopak
po chwili wydostał się z pod martwego truchła. Kolejna fala bólu przeszła po
jego ciele, spojrzał na swoją nogę ,z której lała się bordowa ciesz. Zaciskając
zęby oraz próbując nie myśleć o bólu udał się w stronę swojego motoru, który na
szczęście nadal działał. Nie mając siły na zbyt długą jazdę skierował się do
stojącej w pobliżu ciężarówki ,w której miał zamiar przespać się chociaż przez
kilka godzin. Kładąc się na kartonach ,które znalazł w środku zaczął owijać swoją
skaleczoną nogę warstwą jakiegoś materiału. Było zimno ,jednak zbytnio mu to
nie przeszkadzało w końcu często znajdował się w gorszych warunkach. Próbując odwrócić
uwagę od narastającego bólu wyciągnął jeszcze raz schowaną mapę, wracając do
swoich rozmyślań.
-Stevensville hmm
może to nie taki zły pomysł, tam na pewno znajdę jakąś pomoc. Tym razem szczęście
musi mi dopisać –powiedział już lekko sennym głosem ,gdyż po chwili wyczerpany
całym dzisiejszym trudnym dniem zapadł w sen ,sen który nie wątpliwie przerodzi
się w koszmar.
/\/\/\/\/\/
Witam ,to już
kolejny rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję ,że komuś się spodoba
,zachęcam do komentowania bo to naprawdę motywuje. Jak pewnie zauważyliście lub też nie dodałem zakładkę mapy ,gdzie będą się pojawiać mapy,trasy ,kierunki podróży naszych bohaterów.
Koniec transmisji od Reportera
Zrobiłeś to specjalnie! Jak ja napisałam o zmianie szablonu t Ty niemal po chwili go zmieniłeś, tylko zrób sobie margines w poście by tekst nie zlewał się z ramką.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tej dziewczynki co ją Naruto nie uratował jednak takie życie, co się zrobi? Lepiej by było gdybyś na przykład opisał KILKA akcji, a nie jedną i jak wcześniej ostatnią tak ' zapowiedział '. Rozdziały są dłuższe, mnie zadowalają i wszystko gra. Nie wiem tylko czemu tak się ociągałam z przeczytaniem tego, może nie miałam humoru, ale to nic w końcu i tak przeczytałam.
Czekam na kolejny rozdział.
Dziękuje za komentarz i za radę. Co do opisywania kilku akcji w jednym rozdziale to tak będzie tylko na razie rozdział 2,3,4 ukazuje dalsze losy trzech głównych postaci ,dopiero z końcówką 4 i kolejnymi akcja będzie przeplatana.
UsuńTo bardzo dobrze. Dzięki temu będzie można lepiej przyjrzeć się poszczególnym postaciom oraz ich charakterom, co mi się podoba.
UsuńNo, no :D Twoje opowiadanie coraz bardziej nas wciąga i staje się ciekawsze :) Nadal liczymy na to, że to będzie NaruSaku, ale to już Twoja decyzja nie? haha :D Pozdrawiamy i weny życzymy, Patty i Paula.
OdpowiedzUsuń